Test namiotu Ladakh na rowerowej wyprawie po Grenlandii, 2016

Warunki testu:
Trasa: 500 km Arctic Cirle Trail z przyległościami
Miejsce: Góry, jeziora, ocean, wschodnie wybrzeże Grenlandii
Długość: 20 dni
Ilość biwaków z użyciem namiotu: 10
Warunki: zmienne, od ok 0 do -20 stopni, wiatr miejscami huraganowy, noclegi na zamarzniętych jeziorach.
Podłoże: śnieg, lód, żwir.
Ilość osób: 2

Test namiotu Ladakh na rowerowej wyprawie po Grenlandii 2016

 
Kryteria doboru sprzętu outdoorowego

Podróżuję po świecie kilkanaście lat, często po jego najbardziej dzikich zakątkach. Przez ten czas miałem okazję testować chyba wszystkie rodzaje produktów outdoorowych wielu producentów. Wśród nich - przynajmniej kilkanaście modeli namiotów. Pozwoliło mi to na wypracowanie kilku zasad, którymi kieruję się przy doborze sprzętu. Po pierwsze, musi być  on przede wszystkim niezawodny, bo często zależy od niego moje życie - i nie jest to przenośnia. Dlatego na kluczowe rzeczy jestem w stanie wydać sporo pieniędzy - ale tylko wtedy gdy wiem za co płacę. Po drugie, muszą one być lekkie. Nie tylko dlatego, że kiedyś złamałem kręgosłup i od tego czasu nie przepadam za ciężkim plecakiem - to po prostu ułatwia życie, można też oszczędzić na bagażu w samolocie. Po trzecie, wolę kupować polskie produkty, jeśli tylko spełniają dwa pierwsze warunki. Zawsze to trochę lżej na duszy, gdy pieniądze zostają w kraju. Mamy to szczęście, że Polacy produkują wiele rzeczy outdoorowych na światowym poziomie, często w konkurencyjnych cenach.

Historia przygód z Marabutem

W 2010 na wyprawę na Noszak, najwyższy szczyt Afganistanu wzięliśmy namiot Komodo Plus i namiot Tengri jako szturmówkę. Ze zdziwieniem odkryłem, że namiot można rozłożyć prawie nie zdejmując grubych łapawic, oraz że nie należy się zbytnio przejmować huraganem, jeśli leży się w przytulnym, oszronionym wnętrzu. Inna sprawa, że przestronny Komodo Plus został na górze po wsze czasy - schodziliśmy w bardzo trudnych warunkach, po pas w śniegu i tylko zostawienie paru kilogramów pozwoliło nam bezpiecznie zejść do bazy. Po tych doświadczeniach Tengri był naturalnym wyborem na wycieczkę rowerową po zamarzniętym Bajkale. Jak dobry był to wybór przekonaliśmy się spotykając rowerzystę, któremu wiatr połamał namiot i zmuszony był przerwać wyprawę. Na naszym przenośnym domu potężne syberyjskie wichry nie robiły większego wrażenia. Zazdrościliśmy jedynie innym napotkanym Rosjanom, którzy mieli w swoim namiocie… fabrycznie zintegrowany piec. Z kominem.


Test namiotu Ladakh na rowerowej wyprawie po Grenlandii 2016



Grenlandia

Jako, że namiot Tengri przepadł podczas kolejnej wyprawy górskiej trzeba się było rozejrzeć za nowym namiotem. Jako że przekroczyłem już 30-stkę, postanowiłem zwrócić się w stronę komfortu i zainwestować w większy i wygodniejszy namiot kosztem dodatkowego kilograma, choć wahałem się przez miesiąc. Czy było warto? Poniżej moja ocena sprzętu.


Szybkie fakty:
Wiedziałem, że Namiot Ladakh jest produktem współpracy firmy ze społecznością użytkowników i forumowiczów jednego z portali outdoorowych. Z doświadczenia wiem, że gdy firma uważnie wsłuchuje się w głosy użytkowników, mogą wyjść z tego naprawdę fajne produkty. Tak jest i tym razem. Namiot Marabut Ladakh to konstrukcja dobrze przemyślana, mocna i bardzo funkcjonalna. Naprawdę, chcąc być maksymalnie obiektywnym powinienem wyszukać jak najwięcej wad, ale na myśl przychodzi mi tylko jedna i jest to oczywiście waga.


Test namiotu Ladakh na rowerowej wyprawie po Grenlandii 2016

Rozstawianie i składanie:
Nasze pierwsze spotkanie z namiotem zaczęło się od poważnego zgrzytu - z niewiadomych powodów linki łączące poszczególne elementy stelażu były nienaciągnięte i by złączyć pałąki w jeden musieliśmy najpierw zawiązać supły na końcach linek. Na szczęście było raptem -10 stopni i bezwietrznie, więc warunki do rozstawiania bardzo komfortowe. Trudno jednak wyobrazić sobie, co by było w warunkach huraganu. Wniosek z tego, drogie dzieci - zawsze przetestujcie w cieplarnianych warunkach każdy nowy sprzęt przed wyruszeniem na wyprawę! Po naprawieniu linki działały tak jak powinny.

Wszystkie trzy pałąki stelaża są jednakowej długości, co niezmiernie ułatwia rozstawianie. Są wygięte na dole, co ma zwiększyć powierzchnię użytkową - głowa nie będzie nam dotykać tylnej ścianki, osadzi się na niej mniej szronu, itd. Trudno mi powiedzieć, czy to działa, bo miejsca mieliśmy więcej niż w moim dawnym pokoju w akademiku, a pod nogami mieściła się jeszcze torba ze sprzętem foto. Mam 178 cm wzrostu. Rękawy to jak zwykle mocny punkt Marabuta - są na tyle szerokie, że przysypiemy je każdym rodzajem śniegu, co zaowocuje stabilnością i spokojnym snem. Jako że na wyprawach rowerowych nie używam szpilek ani śrub lodowych, cenię sobie to, że namiot można ustabilizować np. rowerem, który postawimy na fartuchach, lub kijkami trekkingowymi wbitymi w śnieg (pozwalają na to szerokie otwory w gumkach do szpilek).

Składanie namiotu może być sporym problemem jeśli jest mocno oszroniony. Z pomocą przychodzi tu pasek kompresyjny. Niesamowicie ułatwia to wkładanie zwiniętego namiotu do wora i dziwię się, czemu nie było go w poprzednich modelach Marabuta. Paski kompresyjne w worze to również świetne rozwiązanie, którego brakowało mi wcześniej. Pakunek nie robi się od tego lżejszy, ale na pewno jest mniejszy i bardziej poręczny.

Wnętrze

Jestem przekonany, że w tym dwuosobowym namiocie bez problemu zmieściłyby się trzy osoby, a w ekstremalnych warunkach nawet cztery. Znaczy to, że dla dwóch chudzielców jak ja i Wicher było miejsca tyle co w pałacu. Nie musieliśmy nic zostawiać w przedsionku, cały nasz sprzęt mieścił się w środku. Cieszą duże kieszenie nad głową i pod nogami, ale niezwykle praktyczna półeczka pod sufitem mogłaby być jednak trochę większa. Duży i wygodny przedsionek to chyba główna zaleta wyróżniająca ten model na tle innych. Można wreszcie wyjść spokojnie na siku bez obawy, że potrąci się gotującą kuchenkę. Nie wspominając już o tym, że jest jeszcze drugie wyjście, które sprzyja dobrej atmosferze między partnerami. Poza wszystkim, przydaje się ono również fotografowi w nocy, gdy rozgląda się w poszukiwaniu zorzy polarnej.


Test namiotu Ladakh na rowerowej wyprawie po Grenlandii 2016

Wentylacja
Trudno powiedzieć, bo ani razu nie przypominam sobie, byśmy obudzili się ze szronem na wąsach. Jest to dość niezwykłe w warunkach zimowych, ale zrzuciłbym to raczej na karb warunków klimatycznych, niż na cudowne właściwości namiotu. Szron osadzający się na ścianach namiotu to normalka i jeśli chcemy podróżować w zimie trzeba nauczyć się z tym żyć. Może być go co jednak więcej lub mniej i wygląda na to, że mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem. Inna sprawa, że komfortowe gotowanie w przedsionku kieruje parę poza wnętrze (konia z rzędem alpiniście, który zawsze stosuje się do zasady by nie używać kuchenki w namiocie).

Wytrzymałość
Komfort komfortem, ale każdy namiot ekspedycyjny musi przede wszystkim łatwo się rozstawiać i być odporny na wszystko. Wiatry z jakimi przyszło mu się mierzyć oceniłbym na max. 110-120 km/h, co odpowiada porządnemu huraganowi. Gdyby nie hałas nawet bym się nie obudzi, bo konstrukcja stała zupełnie niewzruszona.

Podsumowanie.
Na wyprawie ważny jest komfort psychiczny, a zapewnia go m.in. wiara we własne możliwości i umiejętności, a także pewność niezawodności sprzętu. I Marabut nam ją zapewnił. Ladakh spełnił wszystkie nasze oczekiwania, a dodatkowo wzbudził zazdrość podróżników ze Skandynawii, co jest nie mniej ważne niż wszystkie zalety o których pisałem powyżej. Okazuje się, że w warunkach polarnych nasze schronienie było hiperlekkie i praktyczne w porównaniu z innymi. Nie o to jednak chodzi, by być lepszym od przeciętnych produktów, a najlepszym w swojej klasie. I cieszę się, ze mogliśmy powiedzieć z dumą naszym skandynawskim przyjaciołom: Dobre, bo polskie!*


*To oczywiście bzdura - nic nie jest dobre tylko dlatego że jest „nasze”. Dobre, bo: przemyślane, funkcjonalne, wytrzymałe, itd, patrz powyżej :)


Tekst: Jakub Rybicki
Testerzy: Jakub Rybicki i Paweł Wicher
www.jakubrybicki.pl i www.rowerowarosja.pl



Namiot Marabut Ladakh
POBIERZ KATALOG