Denali (6194 m n.p.m.) – Ameryka Północna

Denali: - 40 st. C, huraganowy wiatr, brak czucia w palcach u rąk. Stoimy na Denali. Dziesiątego dnia akcji górskiej jesteśmy na najwyższym punkcie Ameryki Północnej. Nie jest to jednak dla nas jeszcze sukces. Nie jesteśmy tu dla West Buttress…

Kilka dni po wylocie z Krakowa byliśmy juz na pokładzie małego samolotu lecącego do Base Camp (2130 m n.p.m.). Nasza mała Cesna pomieściła 4 wspinaczy, pilota oraz cały górski ekwipunek (60 kg na osobę). Trwający ok. 40 min lot zakończył się emocjonującym lądowaniem na południowo – wschodnim basenie lodowca Kahilitna pod Mt. Hunterem. W BC odebraliśmy opłacone wcześniej w Talkeetnie paliwo do gotowania i ruszyliśmy w drogę. Zdopingowani ładną pogodą załadowaliśmy połowę sprzętu na sanie, które każdy ze wspinaczy ciągnie za sobą i ruszyliśmy w góre lodowcem Talkeetna.
Po 12 godz. marszu, mijając po drodze obóz I (2340 m n.p.m.), doszliśmy do obozu II (2845 m n.p.m.). Tutaj odczuliśmy, iż jesteśmy na najzimniejszej górze świata. Taktyka prowadzona przez wspinaczy jest trochę inna niż w innych częściach świata. Wszyscy wstają ok. 9 rano i ruszają w górę o 10 – 11.
Tylko etap prowadzący przez lodowiec pokonuje się zazwyczaj w nocy. Kolejne 2 dni zajmuje nam dotarcie do obozu IV, znajdującego się na 14.200 feet (4325 m n.p.m.), nazywanego popularnie „14”, gdzie zatrzymaliśmy się na krótki odpoczynek. Tutaj przekonaliśmy się o małej sprawdzalności prognozy pogody i o nagłych jej zamianach.

Zdecydowaliśmy się na szybki atak drogą West Buttres – Zachodnią Grzędą (I przejścia dokonał zespół B. Washburna w 1951 r.), (Alaska Grade 2) z “14” na szczyt. Z obozu wyruszyliśmy o 5 rano, niestety nad “17” (camp V, 5250 m n.p.m.) rozpętała się burza śnieżna i zmuszeni byliśmy wrócić do naszego Marabuta rozłożonego w “14”.

Kolejny tydzień trwało załamanie pogody. Po niewielkiej poprawie warunków zdecydowaliśmy się przenieść nasz obóz do “17”. Zabraliśmy ze sobą żywność na 5 dni, resztę zakopując w śniegu i oznaczając specjalnym markerem. Etap z “14” do “17” prowadzi najpierw na przełęcz po długich poręczówkach, a następnie eksponowaną śnieżno – skalną granią, na obszerne plateau. Po jednodniowej regeneracji wyruszyliśmy drogą WB na szczyt.

Z namiotu wyruszyliśmy jako ostatnia ekipa o 12 w południe. Stosunkowo późne wyjście okazało się wyśmienitą zagrywką, ponieważ w godzinach popołudniowych osłabł huraganowy zimny wiatr, który wychłodził dużą część wspinaczy podążających tego dnia w kierunku szczytu, ubranych nawet w puchowe kombinezony. Po kilku godzinach dostaliśmy się do punktu, Kalhitna Horn, skąd czekało nas tylko pokonanie eksponowanej, pełnej nawisów śnieżnych grani. O godz. 19.00 8 czerwca byliśmy na szczycie Denali (6194 m n.p.m.).

Sesja fotograficzna ograniczona została do minimum z racji bardzo niskiej temperatury panującej na wierzchołku. Ok. godz. 22 byliśmy juz w namiocie w “17”. Kolejny dzień przeznaczyliśmy na zbieranie materiałów do prowadzonych przez nas badan z dziedziny glacjologii („Lodowce górskie świata” pod kierownictwem prof. zw. dr hab. Jana Lacha (IG UP Kraków), a następnie zeszliśmy do “14”. Wejście WB potraktowaliśmy jako aklimatyzacyjne przed naszym głównym celem – szybkim wejściem drogą West Rib Cut Off (Alaska Grade 4) z “14” do “14”.

Na jego realizację musieliśmy poczekać na ustabilizowanie się pogody. Czas ten spożytkowaliśmy na górskie rozmowy przy kawie i papierosie z obozującym obok nas wspinaczem z Zuberca, Vlado Zboją. W końcu 18 czerwca zdecydowaliśmy się na atak szczytowy. Przejście 1800 metrowej drogi West Rib Cut Off na szczyt oraz zejście drogą West Butters do “14” zajęło nam 19 godz. Po tym sukcesie czekało nas juz tylko zejście do BC. Ze względów bezpieczeństwa ten etap pokonaliśmy w ciągu jednej nocy, wpisując się na listę oczekujących na samolot do Talkeetny o 5 rano. O godz. 10 juz siedzieliśmy w knajpie West Rib w Talkeetnie gdzie omawialiśmy przy piwie dalszą cześć wyprawy.

Tekst i zdjęcia: Michał Apollo, Marek Żołądek

Na wyprawie używany był namiot Arco

Namiot Arco

POBIERZ KATALOG